Czy naprawdę musimy stawiać granice?
- Monika Braun

- 27 cze 2023
- 1 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 30 wrz
Temat granic wraca jak bumerang - szczególnie wtedy, gdy czujemy się przytłoczeni, niezrozumiani lub gdy ktoś „wchodzi” w naszą przestrzeń. Ale czy granice to tylko kwestia nieustannej obrony?
Często uczymy się stawiania granic na poziomie mentalnym - mówienia „nie”, asertywności, reagowania w „odpowiedni” sposób. Tylko co z tego, skoro w środku czujemy się niepewni, winni lub spięci? Taka granica nie jest stabilna. Pojawia się napięcie, walka wewnętrzna, a każda taka sytuacja zabiera nam dużo energii.
Może więc warto spojrzeć na to inaczej?
Zamiast zastanawiać się, jak bronić swoich granic, spróbujmy zadać sobie inne pytania:
Dlaczego ktoś je przekracza?
Dlaczego ulegam?
Dlaczego w ogóle czuję potrzebę obrony?
Często nieświadomie „zapraszamy” innych do naruszania naszej przestrzeni. Dzieje się tak przez stare mechanizmy - te same, które kiedyś pomogły nam przetrwać. Może to być brak wsparcia w dzieciństwie, brak przestrzeni na wyrażanie siebie, poczucie bycia niewidocznym. W efekcie przestajemy być sobą i przyjmujemy role, które inni nam narzucili.
Granice jako lustro
Kiedy ktoś je przekracza, to często odbicie tego, że w pewnych obszarach nas po prostu… nie ma. Że nie zajmujemy swojego miejsca, że nasza energia jest rozproszona. To zaproszenie, by wrócić do siebie - nie przez walkę czy stawianie murów, ale przez obecność i zakorzenienie.
Bo kiedy jesteśmy w pełni sobą i dajemy sobie prawo do bycia, granice stają się czymś naturalnym. Nie trzeba ich bronić - nasza obecność sama w sobie jest jasnym komunikatem.
Może więc prawdziwe pytanie nie brzmi: „jak stawiać granice?”, ale „jak wrócić do siebie tak głęboko, by granice były czymś oczywistym?”










Komentarze